- Pani elegancka! Pani elegancka, zrobi mi pani zdjęcie? Bo ja bardzo fotogeniczny jestem.
środa, 16 lipca 2014
Graniczna dziewczyna
- Pani elegancka! Pani elegancka, zrobi mi pani zdjęcie? Bo ja bardzo fotogeniczny jestem.
niedziela, 13 lipca 2014
Nuda, panie, nuda
I znowu przyszła niedziela. Chopin po drodze. Koncert. Tłum na trawie. A potem. Zakupy. Lato w mieście.
Oraz Pan Ziółko powiedział, że w tym sezonie nie tylko złociste buraki - "Burak burakiem, bez względu na ilość złota i odcień czerwieni, pozostanie burakiem, burakiem będzie, wiadomo, o co chodzi, choćby i na bogato i ideologicznie".
niedziela, 6 lipca 2014
Lato w mieście
Szczęśliwy dzień. Z tych, co to się czuje, jak powietrze dotyka ciała. Opływa, głaszcze. Ma inną gęstość, inny zapach, niż zwykle. Dzień, który będzie się pamiętać za kilkadziesiąt lat. W jego intensywności. Na łożu śmierci. I na zawsze, po tym łożu też. Dzień, w którym się wie, że jest się w najlepszym miejscu na świecie, w idealnym czasie. "Chce krzyczeć, chcę ryczeć, chcę śpiewać".
Jedziemy na rowerach przez Aleje Ujazdowskie. Lipy w większości już przekwitły, ale te nadal kwitnące pachną gęsto, do naćpania. Fortepian spod pomnika Chopina słychać w tle. Pani i pan parkują rowery, siadają na ławce.
- Jest tak pięknie, że mogłabym teraz umrzeć.
- A ja z tobą. Ale teraz lepiej może pożyjmy, co?
I dojeżdżamy do tego miejsca. Zielony Jazdów. Szczęśliwi ludzie chodzą w zachwyceniu. Chwila trwa, i trwa, co najmniej dwa razy dłużej. Dotykają, wąchają, uśmiechają się, od tego piękna pięknieją.
niedziela, 29 czerwca 2014
Dlaczego trzeba się spieszyć?
Tesco nasze małe, taki bardziej sklep osiedlowy, niż supermarket. Niedziela, chwila przed 13:00, moment styku ostatnich przedobiednich zakupów i dużych zakupów na przyszły tydzień, kolejka. Zaglądam ludziom w koszyki, słucham rozmów. Przy sąsiedniej kasie - tatuś z synkiem, na oko pięcioletnim. Chłopczyk, który do tej pory grzecznie stał w kolejce, zaczyna płakać.
- Dlaczego nie mogę wykładać z koszyka? Ja chciałem pomagać! Dlaczego nie mogę?
- Bo nie mam czasu na takie zabawy.
- A dlaczego nie masz czasu?
- Bo trzeba się spieszyć.
- Dlaczego trzeba się spieszyć? Tato, powiedz mi, dlaczego trzeba się spieszyć?
- Nie mam czasu.
- A kiedy będziesz miał czas, żeby mi powiedzieć, dlaczego trzeba się spieszyć?
- Jak nie będę się spieszyć.
- Bo jak się spieszysz, to nie masz czasu?
- Właśnie tak.
- A jak byś się nie spieszył, to byś miał czas?
- To bym miał.
- No to się nie spiesz.
piątek, 20 czerwca 2014
Brzydkie słowa
Nie, nie będzie o brzydkich słowach, które się cisną na usta, z okazji chociażby odwołania spektaklu "Golgota Picnic". I innych okazji.
Będzie o innych brzydkich słowach.
Zbigniew Mikołejko zebrał onegdaj bęcki za atak na matki "wózkowe". Ja go rozumiem, matki bachorków są koszmarne. Bachorkoterrorystki. Zgadzam się, one są potworne. Ale są też matki sensowne, którym jednakowoż coś dziwnego się dzieje z głową. A w obrębie głowy - z językiem. Otóż używają one dziwnych słów, jak: "pieluchowanie/pieluszkowanie", "parenting", "tematyka parentingowa", "blogi parentingowe", "chustowanie". Chodzi o zawijanie w pieluszki, jedno lub wielorazowe, rodzicielstwo i związane z tym kwestie, noszenie w chuście, że tak przetłumaczę na język polski. Prowadzą też walkę o przewijaki (WTF? chyba chodzi o miejsce do przewijania), w knajpach, do których ja miałabym chęć przyjść się upodlić, a już na pewno po 21:00 nie chcę oglądać w nich żadnych dzieciątek, przewijanych czy karmionych, czymkolwiek, piersią czy butelką.
Jestem za obecnością dzieci w miejscach publicznych. Za zabieraniem dziecka na wystawę, do knajpy (nie każdej i nie zawsze). Generalnie wszędzie, choć z wyłączeniem miejsc, gdzie dziecku wcale nie jest miło, a i ludziom w takim miejscu nie jest miło z maleńkim dzieckiem. Jestem za publicznym karmieniem piersią. Za miejscem do przewijania, choć słowo "przewijak" sprawia, że swędzą mnie zęby i mam ochotę kąsać.
NIE popieram przynoszenia dzieci na wieczorną knajpianą upadłość.
NIE życzę sobie w moim otoczeniu dzieci mateczek/tatusiów, reagujących dopiero na taniec świętego Wita i totalną demolkę w wykonaniu swojego potomstwa.
Ale przede wszystkim nie jestem w stanie znieść tych ohydnych słów, jakie powyżej wymieniłam. Pieluszkowanie. Chustowanie. Parenting.
Będzie o innych brzydkich słowach.
Zbigniew Mikołejko zebrał onegdaj bęcki za atak na matki "wózkowe". Ja go rozumiem, matki bachorków są koszmarne. Bachorkoterrorystki. Zgadzam się, one są potworne. Ale są też matki sensowne, którym jednakowoż coś dziwnego się dzieje z głową. A w obrębie głowy - z językiem. Otóż używają one dziwnych słów, jak: "pieluchowanie/pieluszkowanie", "parenting", "tematyka parentingowa", "blogi parentingowe", "chustowanie". Chodzi o zawijanie w pieluszki, jedno lub wielorazowe, rodzicielstwo i związane z tym kwestie, noszenie w chuście, że tak przetłumaczę na język polski. Prowadzą też walkę o przewijaki (WTF? chyba chodzi o miejsce do przewijania), w knajpach, do których ja miałabym chęć przyjść się upodlić, a już na pewno po 21:00 nie chcę oglądać w nich żadnych dzieciątek, przewijanych czy karmionych, czymkolwiek, piersią czy butelką.
Jestem za obecnością dzieci w miejscach publicznych. Za zabieraniem dziecka na wystawę, do knajpy (nie każdej i nie zawsze). Generalnie wszędzie, choć z wyłączeniem miejsc, gdzie dziecku wcale nie jest miło, a i ludziom w takim miejscu nie jest miło z maleńkim dzieckiem. Jestem za publicznym karmieniem piersią. Za miejscem do przewijania, choć słowo "przewijak" sprawia, że swędzą mnie zęby i mam ochotę kąsać.
NIE popieram przynoszenia dzieci na wieczorną knajpianą upadłość.
NIE życzę sobie w moim otoczeniu dzieci mateczek/tatusiów, reagujących dopiero na taniec świętego Wita i totalną demolkę w wykonaniu swojego potomstwa.
Ale przede wszystkim nie jestem w stanie znieść tych ohydnych słów, jakie powyżej wymieniłam. Pieluszkowanie. Chustowanie. Parenting.
środa, 4 czerwca 2014
Post nietypowy - prośba o pomoc
tak, wiem, próśb o pomoc pojawia się mnóstwo, stajemy się na nie odporni, tyle tego jest
bardzo rzadko udostępniam takie apele na fejsbuku, właśnie dlatego, że w nadmiarze tracą moc
tym razem puszczam i na fejsbuku i tutaj
mnie ruszyło to: "- To jakieś szaleństwo, żeby rozcinać czaszkę u 4-miesięcznego dziecka. - napisał dr Fearon z Dallas. Jest jednym z niewielu, jeśli nie jedynym, specjalistą w operacjach dzieci z zespołem Aperta. Leczenie w USA jest zupełnie inne niż w Polsce. Co najmniej 10 operacji mniej. 10 narkoz mniej, 10 pożegnań mniej, 10 otarć o śmierć mniej. Jak to możliwe? I dlaczego nie ma takiego leczenia w Polsce? W USA przy jednej operacji zbiera się kilka zespołów operacyjnych, żeby jednocześnie operować główkę, nóżki i rączki. W Polsce podczas jednej operacji operuje się albo jedno albo drugie, albo trzecie. Dodatkowo, nie wstawia się paliczków przy rozdzielaniu paluszków, a także naraża się dziecko na ogromne cierpienie, pobierając skórę do przeszczepu z innych części ciała."
a, tak poza tym, mama Zojki jest koleżanką mojej znajomej
wpłaćcie choć piątaka, funta, półtora ojro czy ile tam chcecie i możecie
oraz będę wdzięczna za udostępnianie
oraz będę wdzięczna za udostępnianie
Subskrybuj:
Posty (Atom)