niedziela, 9 lutego 2014

O skokach narciarskich


Pierwszy (i ostatni) raz jarałam się skokami narciarskimi, kiedy kibicowałam Wojciechowi Fortunie. Nie jestem tylko pewna, przy jakiej okazji. Nie mógł to być historyczny skok z Sapporo, bo nie był on transmitowany w polskiej telewizji. Może to były jakieś zawody po olimpiadzie? Ale czy w 1972 czy na początku 1973? Na pewno nie później, bo jeszcze wisiała moja huśtawka w drzwiach pomiędzy kuchnią a pokojem. A była ona ważnym elementem kibicowania. Huśtałam się najwyżej, jak mogłam, niemal zahaczając stopami o lampę w pokoju, czynnie uczestnicząc w ten sposób w lotach na skoczni. I wyśpiewywałam pełną patosu pieśń  "A czyjeż to imię rozlega się sławą" o szarży pod Somosierrą, bo pasowała podniosłym nastrojem, a poza tym traktowała o skokach - "Skoczył Kozietulski". "Skoczył Krzyżanowski, jak piorun się rzucił" i tak dalej. Kiedyś ta sama pieśń stanie się przyczyną mego wielkiego upadku - ale to osobna historia.

Na razie huśtawka jeszcze wisi, ja, rozbujana, fruwam pod sufitem, razem z Fortuną i szwoleżerami lecę po medale. "Napoleon z piersi orła mu przyszpili!" A w przerwach między fruwaniem tańczę przed telewizorem, śpiewając "Zasiali górale owies", w intencji zwycięstwa. "Nie masz niepodobnej rzeczy dla Polaka!" Mam strój góralski - no, prawie góralski: czerwoną spódnicę, naszywaną u dołu kolorowymi tasiemkami, kierpce, perukę z warkoczami, w kolorze świeżo wyklutego kurczaka oraz wianek z krepiny z mikołajowej imprezy w zakładzie pracy. I korale. Niestety, nad czym zawsze bolałam, nie posiadam do kompletu aksamitnego gorsecika z haftami. Trochę mi niewygodnie w tej peruce, bo gorąco i jeździ po głowie, więc zamieniam ją na wiklinowy koszyk do święconki - jakoś tak wydał mi się odpowiednim elementem stroju ludowego. Choć trochę pije pałąk pod brodą.

Nie pamiętam, jakie to były zawody. Nie pamiętam wyniku. Ale doskonale pamiętam, jak z zapałem i w patriotycznym uniesieniu bujam się na huśtawce i tańczę do upadłego.

P.S. Oczywiście, że się cieszę ze złota Kamila Stocha.