sobota, 8 lutego 2014

A myfa mowe?

 Moja Babcia wierzyła w dobroczynny wpływ uczenia się wierszy na pamięć. Oraz dłuższych tekstów prozą. Uważała, że to dobra gimnastyka dla pamięci, od lat najmłodszych. Gdyż takie metody ćwiczenia pamięci stosowano w zakładzie wychowawczym, do którego uczęszczała czyli w przedszkolu i szkole Sióstr Nazaretanek w Wilnie. W istocie, po latach pamiętała wszystkie wierszyki i piosenki, których tam się nauczyła. Ale też potrafiła, w wieku lat 85, podać mi numer komórki mojego dalekiego kuzyna, który dwa tygodnie wcześniej usłyszała przez telefon(!). Tylko inaczej dzieliła, bo nie kumała, że pierwsze trzy cyfry to numer operatora, podawała po dwie. Oraz, z uwagi na to, że była bardzo słaba i zartretyzowna i nie miała siły utrzymać książki, uczyła się błyskawicznie nowych tekstów na pamięć, żeby móc je sobie przepowiadać, bez konieczności wysiłku ponad siły. I tak nauczyła się całego chyba Herberta, którego kochała pod koniec życia tak bardzo, jak nienawidziła Miłosza. I walczyła ze mną o tę miłość, gdyż duch był ochoczy, choć trzydziestokilkukilogramowe ciało bardzo już mdłe. Kazała powiesić sobie portret Herberta, wycięty z gazety i powiększony, na ścianie naprzeciw łóżka. Choć nie on jeden był recytowany z tej otchłani fizycznego zanikania.

Od bardzo wczesnego dzieciństwa takie właśnie ćwiczenia pamięci mi stosowała. Za co jestem niezmienie wdzięczna, bo jakoś tam łata mi to dziury w pamięci i chociaż czasem zdarza mi się pamiętać różne rzeczy.

A oto ćwiczenie pierwsze, mam rok z bardzo małym kawałkiem, wchodzę z kwestiami kotka, na bezdechu z przejęcia i wypiekami na twarzy:

Chory kotek.
Pan kotek był chory i leżał w łóżeczku,
I przyszedł kot doktór: Jak się masz koteczku!
ZIE BARZO... i łapkę wyciągnął do niego.
Wziął za puls pan doktór poważnie chorego,
I dziwy mu prawi: zanadto się jadło,
Co gorsza, nie myszki, lecz szynki i sadło;
Źle bardzo... gorączka! źle bardzo, koteczku!
Oj, długo ty, długo, poleżysz w łóżeczku,
I nic jeść nie będziesz, kleiczek i basta:
Broń Boże kiełbaski, słoninki lub ciasta!
A MYFA MOWE? zapytał koteczek,
LUP S PTAFA CHOĆ MAWA UDA?
Broń Boże! pijawki i dyeta ścisła!
Od tego pomyślność w leczeniu zawisła.
 I leżał koteczek; kiełbaski i kiszki
 Nietknięte, zdaleka pachniały mu myszki.
Patrzcie, jak złe łakomstwo! kotek przebrał miarę;
Musiał więc nieboraczek srogą ponieść karę:
Tak się i z wami, dziateczki, stać może:
 Od łakomstwa strzeż was Boże!

Dodam, że kochałam się wtedy w Janku Kosie i na widok tlenionego Gajosa na ekranie telewizora wołałam w uniesieniu: JANAK! JANAK!