piątek, 26 września 2014

Ale to jeszcze nic


- sąsiadko, poratujesz fajeczką - z ciemności podwórka wyłania się niejaki Marysia

- a mogę dwie? dzięki, kochana, zdrówka życzę, bo to najważniejsze, co, patrzysz na tę moją wielką czapkę? jeszcze muszę ją nosić, choć już mi się goją te strupy na głowie, a wiesz, sąsiadko, jak to się stało? śniło mi się, że mnie głowa swędzi i podrapałem się do krwi, budzę się, a tu rany na łbie i cała poduszka we krwi, krew wszędzie, ale to jeszcze nic, kiedyś mi się śniło, że naga kobieta do mnie wyszła z wyłączonego telewizora, to się z przejęcia obudziłem, a potem znów przysnąłem, to ona wróciła do tego telewizora i tam znikła, ale to jeszcze nic, najgorsze to było, jak mi się śniło, że jestem rowerem w górach, takim małym damskim składakiem i lecę w przepaść, wiem, że już po mnie i nic nie mogę zrobić, to był strach, kochaniutka, mówię ci, bo że ktoś mi odgryza rękę albo nogę, to często tak we śnie mam, ale w porównaniu z tym rowerem to nic, tamten strach do dziś pamiętam, nawet jak ci teraz opowiadam, to mnie ciarki przechodzą

środa, 24 września 2014

Sztuka włożyć


wczoraj na Szaserów, w przyszpitalnej poradni okulistycznej:
- panie doktorze, jak to jest - kiedy mi pan tę rurkę wkładał w oko i przez pół twarzoczaszki, to zajęło to ponad dwie godziny, w pełnej narkozie, a wyjmowanie trwało dwie minuty i właściwie sama wyszła?
- szanowna pani, że tak powiem, żadna sztuka wyjąć, sztuka włożyć

tytułem wyjaśnienia - nie czuję się ofiarą seksistowskich dowcipów, my tak sobie z panem doktorkiem konwersujemy wesoło:

- z górnej powieki też mi pan wyjął kawałek rurki?

- a co? jest pani do niej przywiązana?

- tak, zwykle wtykam w nią kwiaty polne, gdy przechadzam się wśród łąk



w każdym razie rurka pożegnana, przez półtora roku była mi w oku belką, która przeszkadzała dostrzec nie tylko źdźbło w oku bliźniego mego 

niedziela, 14 września 2014

Ciszej na tej dzielnicy


noc ciepła, świerszcze cykają, poniedziałku niepamiętni rozochoceni balują, z okna naprzeciwko śpiewy chóralne, z lekka niezborne, a do tego wyprowadzone na wieczorne sranie psy i pieski się rozjazgotały i basowo rozszczekały

okno balkonowe z rozmachem się otwiera, pan 60plus w dezabilu wychodzi:, głosem tubalnym komunikuje:

- ciszej na tej dzielnicy poproszę!

ucichają śpiewy, a i pieski milkną

po chwili słychać głos z mroku:

- na wieś się wyprowadź, to będziesz miał ciszę, tu jest miasto

ale pieski i tak zacichły, a i chórki, do porządku sprowadzone, już się nie odezwały

jest ciszej na tej dzielnicy