sobota, 28 grudnia 2013

Szampana nie będzie


Odpinam rower, a tu do mnie macha przez szybę sąsiad z parteru. Podciąga koszulę, pokazuje bandaż elastyczny. Już zaczyna rozpinać spodnie, ale postanawia jednak opowiedzieć całą historię bez dalszego demonstrowania (na szczęście), otwiera okno.
- Sąsiadko, całe święta byłem na Stępińskiej w szpitalu. Trzy żebra złamane, biodro stłuczone.
- Tak, wiem, mąż rano mówił. Ale jak to się stało, panie Andrzeju?
- Tu, w przedpokoju, na dywaniku pojechałem, jak wyrżnąłem, to pierwszą gwiazdkę w Wigilię zobaczyłem już w południe.
- Na trzeźwo tak?
- A jak inaczej aż tak? Zostawili mnie na obserwację, czy z głową wszystko w porządku, bo też przygrzmociłem. Ale z głową chyba dobrze, tylko te żebra, to ze dwa-trzy miesiące będą boleć. Najgorsze, że szampana nie będzie, bo dali antybiotyki na to stłuczenie i przeciwbólowe.
- Szampana? - pan Andrzej bowiem na konesera Dom Perignon nie wygląda.
- No, tak się przecież mówi, że szampan na Sylwestra. Nie o szampana się rozchodzi, tylko o całokształt. Taki pech właśnie teraz!