sobota, 21 grudnia 2013

Najkrótszy dzień w roku

 Najkrótszy dzień roku, a tyle się działo. Tak, nadal mam zasyfiony aparat, wyczyszczę w ramach postanowień noworocznych.

Starszy pan, z którym karmiliśmy z ręki słonecznikiem sikorki (bogatki i modraszki) oraz kowaliki pokazał mi coś ciekawego.
- Kowaliki to spryciarze. Przylatuje taki, bierze ze 4 ziarenka i niesie na drzewo, upycha pod korę na zapas. Tylko one tak robią, sikorki nie.
W istocie, sikorki przylatują na moment, chwytają jedno ziarno, a kowalik wczepia się łapkami jak gałązki w dłoń, nabiera kilka ziaren i zanosi  do spiżarni.
- A wie pani, że sójki też tak przylatują na rękę? Czasem siadają, taką sójkę to dopiero się czuje, ciężka jest. A czasami tylko w locie chwytają. Ale nie wszystkie dają się karmić z ręki, dziś były dwie, które się tylko dopominały, żeby rzucić, ale na rękę nie przyszły. No, i sroki, ale nie w Łazienkach. Do mojego kolegi taka przychodziła na działkę, buszowała mu po domku, stukała dziobem w szybę, żeby wpuścić. Tylko trzeba było uważać, żeby nie zostawić nic błyszczącego, bo kradła. Jak on to mawiał: "Żeby własna sroka człowieka okradła!"
- O, patrzy pani, nornica tu szura. Ona zbiera te ziarna, które ptakom spadły.
- Dużo zwierząt żyje przy człowieku. Takie dziki, to już są całkiem bezczelne. Na Bielanach czekały przy przystanku, pod szkołą, jak dzieci wracały po lekcjach. Wiedziały, w jakiej porze przyjść. Bo te dzieci im oddawały kanapki, wiadomo, jak to dzieci, matka da kanapkę, dziecko nie zje, a potem się boi, że matka nakrzyczy, jak do domu przyniesie niezjedzoną. I one tam siedziały i czekały, kiedy dzieciaki wracały ze szkoły.
- Ja widziałam, jak wieczorem kuny z Łazienek przebiegały przez Gagarina, żeby buszować po śmietnikach. I jeże mam na podwórku, też wychodzą po zmroku.
- Tak, kuny przychodzą do mnie na śmietnik, tam ze sklepu różne rzeczy wyrzucają. Sama pani widzi, ta natura jest obok, pod nosem, tylko trzeba ją zobaczyć.