niedziela, 6 lipca 2014

Lato w mieście


Szczęśliwy dzień. Z tych, co to się czuje, jak powietrze dotyka ciała. Opływa, głaszcze. Ma inną gęstość, inny zapach, niż zwykle. Dzień, który będzie się pamiętać za kilkadziesiąt lat. W jego intensywności. Na łożu śmierci. I na zawsze, po tym łożu też. Dzień, w którym się wie, że jest się w najlepszym miejscu na świecie, w idealnym czasie. "Chce krzyczeć, chcę ryczeć, chcę śpiewać".

Jedziemy na rowerach przez Aleje Ujazdowskie. Lipy w większości już przekwitły, ale te nadal kwitnące pachną gęsto, do naćpania. Fortepian spod pomnika Chopina słychać w tle. Pani i pan parkują rowery, siadają na ławce.
- Jest tak pięknie, że mogłabym teraz umrzeć.
- A ja z tobą. Ale teraz lepiej może pożyjmy, co?

I dojeżdżamy do tego miejsca. Zielony Jazdów. Szczęśliwi ludzie chodzą w zachwyceniu. Chwila trwa, i trwa, co najmniej dwa razy dłużej. Dotykają, wąchają, uśmiechają się, od tego piękna pięknieją.