wtorek, 22 lipca 2014

Kochaniutka


Spotkanie z niejakim Marysią (ale od jakiegoś czasu Marysia, jak go zwą na podwórku, 60+, nie nosi już spodni 3/4 albo 7/8 damskich, jak naszał; latem miał ogolone nogi i japonki, zimą - kozaczki i cienkie rajstopy w kolorze opalonym, a teraz raczej męski ma ałtfit dołem, za to biżuty i maskoty coraz bardziej fantazyjne górą, na goretexowej kurteczce, kolekcja zbieracza śmietnikowego).

- Kochaniutka, poratujesz fajeczką? Naprawdę, dwie mogę? Ludzie w temacie fajek i rozmowy całkiem się zjebli. Że twarzą w twarz rozmawiać się boją. A fajki to już w ogóle drażliwe. No, zjebca dostali, kochaniutka. Kiedyś tak nie było. A dziś tacy drapieżni są. Będzie wojna, to pierdolnie, musi, ja to mówię. Jakby tak się przyjrzeć, to człowiek myślący powinien najpierw się młotem wielkim walnąć w łeb, a potem powiesić. Mówię, w ogóle to niebezpiecznie jest. W każdej bramie można w ryj dostać. Moja mamusia, jak miała podjąć większą gotówkę, to specjalnie pojechała do bankomatu dalej. Ale te chuje, te kurwy, oni ją namierzyli, szli od bankomatu za nią, do autobusu, aż tu dojechali, i za mamusią weszli na klatkę, mamusię moją kochaną przydusili, odurnili, otumanili, i jak się ocknęła, to nie wiedziała, gdzie jest. A była na własnej klatce, bez gotówki. Tak ją obezprzytomnili, te kurwy. No to co dziwnego, że mamusia wariactwa dostała, żyły sobie podcięła i u wariatów teraz wciąż siedzi. Albo ten nasz sąsiad, co to się powiesił, nikt nie wiedział, dlaczego się wieszał, odratowali. Zanim się wyjaśniło, to i jego matka, i ojciec, wzięli i umarli. A potem się powiesił skutecznie, tu, w klatce obok. Kochaniutka, tak nie może być, to pierdolnie, bo jak to tak, że wszyscy sobie do gardeł. Pilnuj się, w każdej bramie groźnie jest. Zdrówka życzę, i pilnuj się, kochaniutka, ja też będę. Się pilnował, bo te skurwesyny tylko czyhają.