poniedziałek, 11 listopada 2013

Chłopaki





Chwila po 19:00, zataczam kolejne kręgi na Psim Polu, jak na spacerniaku, pies uparcie nie chce dokonać oczekiwanego zrzutu, słychać wycie suk, skręcających w Belwederską, nad głową buczy helikopter, marzną mi dłonie, ogólnie atmosfera mało sprzyjająca spacerom. Na rogu Psiego Pola stoją dwaj tubylcy, znani mi z widzenia. Jeden taki już bardziej ze stażem, twarz bruzdami poryta, w kolorycie pieczeni zbójeckiej, siwy wąs i takaż zmierzwiona czupryna, dość podgolić i mógłby bez specjalnej charakteryzacji grać jednego z kompanionów Kmicica, zajmuje się recyklingiem, sprawnie otwiera wszystkie śmietniki w okolicy i ładuje surowce wtórne do wózeczka. Drugi młodszy, ale już nie młodziak, trzydziestka na karczychu, ciała nabiera, dres w punktach newralgicznych opięty, fryzura praktyczno-higieniczna już siłami natury. Nasłuchują odgłosów marszu, bardzo wyraźnie dobiegających od skrzyżowania Gagarina i Belwederskiej.

- Ostro jest - stwierdza młodszy.
- No ostro. A ty nie na marszu?
- Nie, chłopaki namawiali, żeby iść podymić, ale Aśka mi nie pozwoliła. Dzieciaka masz, mówi, rodzinę, co się będziesz z psami szarpał. Ale jak zobaczyłem w telewizji, co się dzieje, to pomyslałem, po browara trzeba skoczyć na stację, bo zaraz te kurwy ogłoszą prohibicję.