czwartek, 13 lutego 2014

Kubuś



- Kubuś! Kubuś! Chodź do pani na marcheweczkę! Grzeczny chłopczyk, ładnie zajadasz.

Pytam panią, jak poznaje, że Kubuś to Kubuś.

- Każdy jest Kubuś. Pawie to Kubusie. Ale wie pani, one mnie poznają, z daleka biegną, jak idę. I ufają mi.
- Ale tylko chłopaki? Czy dziewczyny też? One jakieś takie mniej ufne.
- Dziewczyny też. W zeszłym roku, jak siedziałam na ławce, to jedna podeszła i zniosła jajko tuż przy moich butach, prawie na stopach.

Zatkało mnie i nie zapytałam, co pani zrobiła z tym jajkiem. Ja bym chyba była przerażona takim dowodem ufności. No, bo co z tym jajkiem zrobić? Zostawić? Zanieść do pawiego kurnika, jeśli taki jest? Zabrać i usmażyć jajecznicę?


Mówię pani, że w zeszłym roku zimą spotkałam pod Nową Pomarańczarnią pana, który też nawoływał pawia-Kubusia.

- Pewnie bywalec Łazienek, może mnie podsłuchał. Bo ja od lat tak je nazywam.
- A jak mają na imię dziewczyny?
- Tajemnica! Proszę przychodzić częściej, to pani się dowie.

Chyba muszę przychodzić częściej, bo chcę poznać los jajka-niepodzianki.

Hiszpańska parka chce zdjęcie z Kubusiem i jego karmicielką. Dziewczyna pyta na migi, czy pani da jej kawałek marchewki, jako wabik do zdjęcia. Kubuś, zamiast w marchewkę, wali dziobem w pierścionek dziewczyny. Pani, też na migi, tłumaczy, że Kubuś lubi błyskotki.


A z panem i pawiem z rok temu było tak:

- Kubuś! Kubuś!
Z bocznej ścieżki wychodzi pan z teczką, stawia teczkę na śniegu, wyjmuje pokrojony chleb. Rzuca chleb wszystkim schodzącym się i zlatującym ptakom, ale nie przestaje nawoływać:
- Kubuś! Kubuś!
W końcu podchodzi Kubuś, który wcześniej zajmował się czyszczeniem piór w ogonie. 
- Kubusiu, nieładnie tak, ileż mam cię tu prosić - czule wita go pan.
Pytam pana, jak poznaje, że to właśnie Kubuś.
- Bardzo prosto, proszę pani. To Kubuś poznaje mnie, a ja poznaję go po tym, że on mnie poznaje.