poniedziałek, 6 stycznia 2014

Wieczór Trzech Króli



Idę na wieczorny spacer z psem. Z naprzeciwka mama wiedzie niewiniątko, lat na oko z 5.
- Chcę chipsy - oznajmia niewiniątko spokojnie, acz stanowczo.
- Nie ma chipsów, sklepy pozamykane, są święta.
- Ale ja chcę chipsy - ton wyżej, pobrzmiewa nerw.
- Przecież mówię, że nie ma chipsów.
- Całe święta nie było chipsów - foch - Święta to kupa.

Spoglądam na niewiniątko z niejaką sympatią, najwyraźniej nie przecenia magii świąt. I wtedy...

- Chcę chipsy. Chcęę chiipsyyy! Chiiipsyyy! Chiiipsyyyyyy chcęęęęę! - wchodzi w wibracje, słychać drżenie szyb, tylko bębenka mu brakuje.
- Chiiiiipsyyyy! Chcęęę chiiipsyyyy! - taniec świętego Wita.
- Yyyyyyyyy! Yyyyyyyyyy! - opad na glebę, drgawki się nasilają, ręce i nogi młócą powietrze, niewiniątko toczy ślinę, smarki i łzy; mam ochotę zasugerować mamusi pójście na stację Orlenu, coby utulić te zemdlone łkaniem usteczki wielką paczką chipsów, bo uciec szybko od tych dźwięków nie mogę, mój pies jest staruszkiem, wolno chodzi.

Czasem myślę, że ten Herod to był mądry król.

https://www.youtube.com/watch?v=nojWJ6-XmeQ