piątek, 11 marca 2016

Ale strach - ten sam


Na wieczornym spacerze z psem, mówię "dobry wieczór" mojemu sąsiadowi z podwórka, niejakiemu Marysi.
- O, cześć, kochaniutka, co tam u ciebie, jak zdrówko, wszystko dobrze? Bo dobrze nie jest, ten świat niedługo pierdolnie, ja ci to mówię. A nie boisz się tak po nocy chodzić? Hołota prze naprzód, nic ich nie powstrzyma, tylko patrzą, komu w łeb dać, albo i gorzej, kary na nich nie ma, a ty się, człowieku, bój. Ten napad, co był tam w bok od Odyńca, to mówię ci, kochaniutka, strach tamtędy chodzić.

- Jaki napad? Nic nie wiem, kiedy to było?
- 50 lat będzie, ale strach - ten sam. A kary znikąd.



Marysia już się pojawił na tym blogu. A nawet dwa razy. Klik klik w kolorowe linki, jeśli ktoś ma chęć.

piątek, 9 października 2015

Jest tam ktoś?



Blog jest taki, hmm, passé trochę, nieprawdaż? Fejsbuk w sumie też, Instagram może mniej. 
Ale tak myślę - może jednak ktoś by słowo poczytał? Napisać coś? Ktoś przeczyta?

Śliwki dziś kupiłam, takie torebeczki pełne miodu w swej dojrzałości. Powidła się smażą. 

A na moim bazarku dziś dyskusja o tym, jak przedwczoraj i wczoraj w nocy wszyscy lecieli nad ranem przykrywać matami, sianem, czym tam bądź - chryzantemy, warzywa, coby ratować. Bo przymrozek.

Wrony noszą w dziobach orzechy włoskie, rzucają na przejściu dla pieszych i czekają, aż samochód je rozjedzie i rozłupie.

To co? Napisać? Przeczytacie?