środa, 5 marca 2014

Popielec


Wiadomo, najlepsze imprezy są w Popielec i Wielki Piątek, w obliczu rzeczy ostatecznych. W ową Środę Popielcową, zamiast na posypanie głów popiołem "z prochu powstałeś i w proch się obrócisz", udałyśmy się my, cztery dzieweczki, do lokalu Kasztelanka, gdzie dawali grzane piwo z sokiem i gdzie do kibla w piwnicy wiodły schody niemal jak te odeskie, miewały na nich miejsce sceny epickie, przy których ta z "Pancernika Potiomkin" to pikuś; ach, te zjazdy akrobatyczne, wprost do stóp babci klozetowej, która przed wejściem do kibla, na piecu akumulacyjnym suszyła pokrojone w julienne marchewki i selery oraz w stanie zen dziergała skarpety na czterech drutach, mając przygotowany kubeł ze szmatą na wypadek spektakularnego pawia. Delikwentowi, który strzelił panoramiczny rzyg ze schodów, po prostu wręczała kubeł i szmatę, bez komentarza.

No, więc zamiast do kosciółka, trafiłyśmy do knajpy. Fundusze były ubogie, szczególna upadłość nie nastąpiła. Ale koło godziny 20:00 dwie dzieweczki uświadomiły sobie, że miały przynieść popiół do posypania głów rodzinie, w książeczkach do nabożeństwa. A tu już wszędzie po sypaniu. Koncepcja wykorzystania popiołu z papierosów upadła - nie ta konsystencja, nie ten kolor. Jam to, nie chwaląca się, sprawiła - jako że odebrałam byłam staranne wychowanie religijne, zaprotestowałam przeciwko użyciu popiołu z carmenów, mocnych i startów, na co tam kogo było stać.

I nagle - żarówka z "Pomysłowego Dobromira" mi się zapaliła, Adam Słodowy do mnie przemówił. Z czego albowiem robi się popielcowy popiół? Z zeszłorocznych palemek. Jedna z dzieweczek miała wolną chatę, bo, jak raz, mamusia bzykała się z narzeczonym u niego na kwadracie. Wyjęłyśmy z kolekcji wieloletniej, dekoracji całorocznej, jedną palmę z siwaka (taka ceramika, w kolorze popiołu zresztą, wszechobecna na meblościankach w PRL, nabywana w Cepelii) i spaliłyśmy w garnku na balkonie. Efekt był nader zadowalający - jedwabisty popiół, o odorze świętości. Wystarczyło go, żebyśmy sobie nawzajem głowy posypały, dla wiarygodności, i dla dzieweczek na wynos, w książeczkach do nabożeństwa "Przyjdź Panie Jezu" (oprawa biała, od pierwszej komunii). W ramach ekspiacji, za niestosowne, a wręcz świętokradcze zachowania, posypałyśmy też psa, brzydką sukę, baryłkę w kolorze kupy, na krzywych, cienkich, rozstawionych szeroko łapkach, z wyłupiastymi oczami po bokach pyska, koło uszu i tyłozgryzem. Bardzo pobożnie przyjęła akt sypania popiołem, muszę przyznać.

A kto z Państwa dziś pościł i jadł śledzia? Kto się popiołem posypał?

4 komentarze:

  1. jadłam ryż i soczewicę, małą brązową :)
    i byłam na filmie "Hannah Arendt", było tam przedstawionych dużo ludzi, którzy już dawno w proch się obrócili...
    uściski

    OdpowiedzUsuń
  2. Hem. Zapomniałam... Dzisiaj więc zjemy śledzia w ramach rehabilitacji ;)
    Bardzo smakowita historyjka z popiołem palemkowym ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. w przyszłym roku idę z Wami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hmm, może byc problem, trzeba by nową ekipę zmontować, tej z roku '85, kiedy to miało miejsce owo zdarzenie raczej nie uda się odtworzyć :)

      Usuń

jeśli komuś się chce, proszę o komentarz, będzie mi miło