Dobra, poddaję się. Jest ta cholerna zima. Wczoraj jeszcze walczyłam i uznałam, że translokacja z przyjęcia dwie ulice dalej, w dodatku po tańcach (czyli po rozgrzaniu mięśni i stawów) bez dodatkowej warstwy izolującej przed zimnem jest spoko.
Nie była.
Zmarzły mi kolanka i jak dziś wykonałam przysiad, to ledwie się podniosłam. Wielokrotnie ponaciagane i teraz przemrożone stawy odmówiły posłuszeństwa. Jeden się nie zgina, drugi nie odgina. Jedno oko się nie otwiera, drugie nie domyka.
W związku z tym został odkopany dyżurny zimowy outfit. Czapka, w której wyglądam, jakby mi jakieś zwierzę wpełzło na łeb i tam skonało (ale to plastikowe zwierzę, nie ze zwłok, za to, hmm, szykowna rzecz, bo, choć z h&m za chyba pięć euro, to, z, ach, paryskiego h&m, ach, z h&m na Champs-Élysées, wprawdzie z kolekcji męskiej, z wyprzedaży pod tytułem likwidacja zapasów, ale i tak paryski szyk, i tego się trzymajmy). Spodnie, pod które włażą ze trzy pary rajtuzków, legginsów i kalesonów (bliscy zakazują mi noszenia tych spodni, najłagodniejsze komentarze: "wyglądasz w nich tak jakoś niekorzystnie"). Prawdziwa innuicka parka z Alaski, wprawdzie sporo za duża, ale tworzy izolującą przed zimnem poduszkę powietrzną. Dodam, że przygotowałam też zapas kalesonów i wszelkiej maści bielizny termicznej. A, ryjąc w głębinach szafy natrafiłam na LETNIE sukienki. Jak ja płakałam!
Oraz, element najistotniejszy, choć w outficie niewidoczny - ocieplacze na zmarznięte kolanka, takie dla staruszków, mające leczyć reumatyzm i artretyzm. Owe ocieplacze nabyłam onegdaj od pana, który pod local butcherem ma kramik ze skarpetami wełnianymi, igłami, szpulkami nici i gumą do gaci oraz różnymi przedmiotami, jak budziki, narzędzia, rozpadające sie przy pierwszej próbie użycia i inne niezbędnie w codziennym życiu drobiazgi. Zwykle okazują się niezbędne, kiedy pana z kramikiem akurat nie ma. Napisy na opakowaniu ocieplacze miały po turecku, ale z obrazkami, więc wiem, że mają właściwości lecznicze.
zdjęcie archiwalne z roku 2012, ale to ten sam zestaw |
Kolanka wysmarowałam na rozgrzanie opodeldokiem, zwanym obecnie końską maścią, ocieplacze wciągnęłam i jestem gotowa na mierzenie się z klimatem.
NIENAWIDZĘ ZIMY!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
jeśli komuś się chce, proszę o komentarz, będzie mi miło