niedziela, 15 grudnia 2013

Lwie Serce


Niedzielne południe, poczwórne skrzyżowanie czyli Chełmska/Dolna z Belwederską/Sobieskiego. Czekam z psem na zielone. Pani z panem lekkimi zakosami dochodzą do przejścia. Pan ma okulary w wielkich, ewidentnie damskich oprawkach, vintage kocie oko w kolorze pudrowym, ale z jednym tylko szkłem.
- Ty coś widzisz w tych okularach bez szkła? - pyta pani - Bo tak się potykasz.
- Nawet lepiej widzę bez szkła. To po mamusi okulary, zgubiłem swoje. Tylko w oko wieje przez tę dziurę.
- Ale jak ty wyglądasz, patrz, nawet pies się z ciebie śmieje. Mogę pogłaskać? Nie ugryzie? Jak się wabi?
- Leon. Nie ugryzie.
- Leon? Leon Lwie Serce!
- Ryszard.
- Słucham? - ożywił się pan jednookularowy.
- Lwie Serce to był Ryszard.
- A, bo myślałem, że do mnie pani mówi. Bo ja jestem Ryszard. Leon to zawodowiec, ty głupia. O, przepraszam, to nie do pani. I w ogóle przepraszam za koleżankę, że tak zaczepia.

2 komentarze:

  1. komentarz się gdzieś podział.
    Jakiej rasy Zawodowiec? ma swoją doniczkę z kfiatkiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawodowiec rasy czarny labrador, teraz trochę dziadeczek, ale nadal budzi respekt, swego czasu fajter sielecki, poważany przez tubylczych dresiarzy, którzy nie wierzyli, że to ciapa labrador, i tak uważali, że ma pitbulla czy innego amstafa w rodzinie (a nie ma, ale to mocny, dominujący i waleczny pies). Pozwala sie całować i wielbić różnym pijakom, ale na najmniejszy przejaw agresji do dziś reaguje hurgotem z głebi trzewi i łypaniem na mnie przekrwionym okiem, co oznacza pytanie: "matka, prać?". Dobrze, że pyta :)

      Usuń

jeśli komuś się chce, proszę o komentarz, będzie mi miło