poniedziałek, 25 listopada 2013

Strażnicy parkowi



- Pani to często z aparatem przychodzi, my się śmiejemy, że pani już cały park obfotografowała i nas wszystkich. Coś pani nie widziałem ostatnio. Tak nawet myślałem, że pewnie pani chora, ja dziś sam tu jestem, bo wszyscy naokoło się pochorowali. A gdzie pies? Coś się stało? Wszystko dobrze? To chwała Bogu, on swoje lata ma, a wie pani, niby zwierzak, a płacz jak po człowieku, a nawet bardziej czasem. Ja to miałem takiego owczarka, no, prawie owczarka, sukę, pani kochana, po moim kuzynie tak nie płakałem, jak po niej, zresztą już opowiadałem pani kiedyś, ale zawsze się wzruszam, jak sobie przypomnę. I powiedziałem sobie, że po niej to już nie wezmę żadnego psa, drugi raz czegoś takiego nie chcę przeżywać.




 - Patrzy pani, ludziom to nie dogodzisz, słońce wyszło, a narzekają, że zimno. Właściwie sami w tym parku jesteśmy, jak jacyś strażnicy parkowi. Ja codziennie tu wpadam, choć na chwilę.Tak jak pani te zdjęcia wciąż robi, to ja muszę na ryby choć popatrzeć. A dziś zostałem dłużej, bo wygarniali liście ze stawu, takimi wielkimi grabiami, pilnowałem, czy za bardzo ryb nie niepokoją. Ja wiem, gdzie
one siedzą, to nie pozwalałem tam grzebać. Nawet fajne chłopaki, jeden też łowi, to mnie rozumiał.

- Tak dziś patrzyłem na ten staw i myślałem o kumplu, pochowaliśmy go w zeszłym tygodniu. Raz dwa się zawinął, na raka. Będzie parę lat, jak się stąd wyprowadził, ale tu mieszkał od małego, razem na ryby chodziliśmy. Nad Wisłę i tutaj, jak nie było czasu. To był mistrz, ryby same mu na hak szły. I dziewczyny tak samo, o, przepraszam najmocniej. No, kawał chłopa był z niego. I dobry człowiek, nie to, co teraz, zawsze jak miał za co, to flaszkę postawił. I tak dziś myślałem, jak to nigdy nic nie wiadomo, chwila i do piachu, nieboszczyk zimny, jak ta ryba, że tak powiem. A Zbyszek w moim wieku był.

- To ja nie przeszkadzam, pani sobie fotografuje, piękny dziś dzień, koniec listopada, a kwiaty kwitną. Ale śnieg już w Polsce padał, i do nas idzie, to ostatnie takie dni. A z rybami trzeba poczekać do zimy, pani wie, jakie tu szczupaki spod lodu się łapią? Obyśmy tylko w zdrowiu dożyli, pani psa pozdrowi.



Poszłam więc fotografować, taki był dziś dzień na dzielni:
















































1 komentarz:

  1. dzięki :) zdjęcia jak zwykle uroczne... a opowieści? miód malina!

    OdpowiedzUsuń

jeśli komuś się chce, proszę o komentarz, będzie mi miło