sobota, 30 sierpnia 2014
Dobry koniec lata
To jest dobry koniec lata. Lato było nerwowe, szybko przemijające, przez co nieco depresyjne, jak to z przemijaniem bywa. A teraz spokój, smakowanie końcówki, w oczekiwaniu na nowe, które z jesienią nadejdzie. Jak zawsze u mnie jesienią. I zbieranie wielkich koszy owoców z dzikich sadów, i zamykanie lata w słoikach.
Odkrywanie nieznanego, jak owoce czeremchy. Tak, będzie z nich dźem/galaretka.
Zachwycanie się obfitością.
Gotowanie proste i pyszne, jak choćby to - odtwarzanie smaków z niegdysiejszych podróży.
To są ziemniaki, zwykłe ziemniaki, ale niezwykłe. Podlewam je do 3/4 wysokości oliwą pół na pół z wodą i sokiem z cytryny, piekę "na mokro", do odparowania, a zanim zaczną się rumienić, posypuję oregano, pieprzem i grubą solą, ewentualnie na to roztarty czosnek, ja jeszcze oprószyłam grecką mieszanką do ziemniaków, o składzie złożonym i nie do końca mi znanym, następnym razem podpiekę jeszcze mocniej, żeby bardziej się zrumieniły. Patates lemonates się nazywają, ziemniaki potraktowane cytryną.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
o to to. Zrobię zaraz w domku, wiozę zimnioki szwedzkie, najlepsiejsze:-)
OdpowiedzUsuńWiosną zamówię sobie takie do sadzenia.
Zrób, bo dobre :) I nie bój się podpiec chwilę dłużej, dla chrupkości. A, i możesz też, jak już większość sosiku odparuje, podpiec z jednej strony, a potem przewrócić i podpiec z drugiej. Możesz też je zrobić w łupinach, tylko jeśli duże ziemniory, to pokrój w ćwiartki.
Usuń