piątek, 25 lipca 2014
Szybko się nie dzieje
No, tak właśnie. Tak oto mniej więcej przysypiam, od rana do wieczora. Się przymrużam. Z garami nieustająco do pozmywania w tle. Niby coś. Coś robię. Ale w półśnie. Czyli nie korzystam z lata. Piąstkami się okładam, że nie korzystam. Że za mało. A zaraz przyjdzie. Ten syf, ciemność, zimno i tak dalej. A ja się nie naładowałam latem. Dobra, konfitury ukręciłam. Z mirabelek. Na tyle kwaskowate, że jest szansa na zeżarcie. Bo domownicy słodkich nie lubią. Ale już widać, że do sera dobre będą. Jeszcze muszą dojść, ale już wiem, że będą genialne. Te parę słoiczków, bo na więcej sił brak. Depresja środka lata. Że zaraz się skończy. Że już dzień krótszy. A ja za mało korzystam, więc się obwiniam. Oraz w mózgu kisiel. I noce wcale nie są gorące. Tak naprawdę, to mnie cieszy, że nie są gorące. Jak i deszcz w dzień. Też cieszy. Bo mam wtedy usprawiedliwienie. Że nie korzystam. Nie cieszę się. Latem. Się. Nie. Cieszę. Nie napawam. Slow life mnie nie wychodzi. Wszystko biegnie, przelatuje, nic się nie dzieje, ale jakoś strasznie szybko się nie dzieje. Znaczy, czas na zmiany. Bo ocipieję. Jak nie zmienię. Na nowe. Bo ogólnie dupa. Czyli trzeba zmienić.
Też tak macie? Że to lato jakoś nie spełnia oczekiwań?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O rany! Lato Ci się rozgniotło pod ciężarem oczekiwań!
OdpowiedzUsuńJa mam inaczej. Boję się intensywności lata, chcę je uciszyć, ugłaskać, obłaskawić, żeby mnie nie zeżarło.
Oczekiwań, jak to ja pięknie wykorzystam tę intensywność. Której nie wykorzystuję. Właściwie to też jej się boję. Bo mnie frustruje.
UsuńE tam, nie ma co ględzić, idę powykorzystywać, choć na chwilę, zanim siądę do roboty.
czas na zmiany będzie we wrześniu... żeby się nie dać przejechać i przygnieść, żeby coś robić...
OdpowiedzUsuńFakt, dni krótsze, wieczory ciepłe, ale jeszcze nie tak krótkie, jeszcze będa ciepłe i będą...
poza tym prawdopodobnie to nie ostatnie lato. I w ogóle lato jest przereklamowane, w tym upale nic się nie da robić. Nie tyle mi się rozgniata, co mnie rozgniata.
Ja już nawet nie mam oczekiwań. Jestem tak zmęczona, że wszystko uważam za bezsensowne- slow life, konfitury, sadzenie kwiatków w doniczkach, oczekiwania. Bezsensowne i zajmujące czas. Tak sobie łapię tę intensywność, po trochu, w miarę sił.
No i oto, jaka jestem przytomna - Megi, usunęłam Twój komentarz, nie tu kliknęłam, gdzie trzeba i poszedł w cholerę.
OdpowiedzUsuńZmiany we wrześniu, mówisz? W sumie u mnie zawsze zmiany we wrześniu, więc wszystko pasuje :)
Też jestem zmęczona, stąd ulewanie się.
Jadę po pomidory, na pociechę.
A, jednak nie usunęłam, tylko się schował, a teraz pokazał :)
Usuńwykosiłaś te wszystkie słowa z mojego własnego mózgu. mam dokładnie to samo!!! tak mi źle, że to lato mija i mija sobie bezdusznie. a ja co? a ja nic! bu.
OdpowiedzUsuńBo to taka pora, środek lata. Ale będzie lepiej, jeszcze trochę lata złapiemy. Tak oto postanowiłam, jak już sobie powyrzekałam.
Usuń