środa, 22 stycznia 2014

A teraz rośnie tu śnieg


I co z tego, że z tyłu jest ambasada Korei Północnej? Oraz tak zwane ruskie bloki, te zamieszkałe i te opuszczone, w których jest ponoć burdel, a tak naprawdę chyba tylko kasyno. Czy inny prywatny klub do hazardowania się. I co z tego, że walają się tu śmieci, przywożone przez eleganckie paniusie, w korpo mundurkach, a czasem w odzieży dresikowej, z tych dizajnerskich dresów, szara melanżowa dzianina, kroju strukturalnego, wskazująca na poziom lub i trzy wyżej, pracę z domu, walić korpo, podjeżdżają wypasionymi brykami, myk! i woreczki siuup!. Oraz przez eleganckich panów, garniturki, lub casual dyskretna elegancja, a pod tym staranna, acz nie nazbyt ostentacyjna rzeźba, bryki większe, worki pojemniejsze, a czasem i stary materac. Zieleń wszystko zarośnie, zakryje, pochłonie. Cóż, że 1/3 zajęła ulica, po cholerę zrobiona, skoro nie ma dalszego ciągu trasy przez skarpę wiślaną. Może kiedyś będzie, pewnie niedługo. I zabudują te moje Dzikie Pola, jest już piękny projekt. Póki co - nie. Został kawałek rojstów, porośniętych mimozowymi gajami, na wysokość człowieka, winoroślą, pnącą się po drzewach, są strawberry fields, z doskonałą odmianą starodawnych ananasówek, które dziczeją, rodzą coraz mniejsze owoce, o coraz bardziej skoncentrowanym smaku. Widać ślady byłych działek - a to marcinki, a to łany mięty, a to zakwitną irysy. I są wiśniowe sady. I pozostałości plantacji porzeczek. I szkielet umarłego domu z szalejącymi bzami wokół, jak jest bzowa pora.

Są bażanty, piłujące dzioby, jakby ktoś ostrzył nożyczki, zasiadające ze zwisającymi ogonami wysoko na drzewach, a czasem pomykające w mimozowych/nawłociowych korytarzach o przedwieczerzu; niekiedy pies spłoszy stadko kuropatw albo podsypiającego bezdomnego. Bezdomni przychodzą tu też opalać kable z osłonek. Parki orientacji wszelakiej również korzystają z krzaczorów i podściółki traw jedwabistych. Nad rojstami krążą pustułki, mieszkające w ruskich blokach w kotłowniach gazowych na dachu. Krążą, krążą, i nagle - bach, pikują w dół, porywają nornicę czy kreta.

Ale teraz, tam, gdzie rosną mimozy oraz łąkowe rośłiny, rośnie śnieg. Chodzimy ostatnio częściej z psem na Dzikie Pola, bo jest chłodno, pies da radę dojść i się cieszy, lubi tam być. Kroczyć z przodu, być zwiadowcą, wiedząc jednocześnie, że człowiek, małpa wyprostowana, ogarnia sprawę z góry i z szerszej perspektywy. Ostrzega krótkim hau!, kiedy dostrzeże coś niezwykłego, pyta, czy ma zareagować. Teraz, zimą, dzieje się niewiele. Napotykamy głównie psy z ruskich bloków - zadbane, świetnie wychowane, championów wszellkich wystaw. Tych nowych nie znam, kiedyś była pudliczka brązowa, z tych największych pudli, która zgarniała  medale na wszystkich polskich wystawach za najpięknięjszego psa, była też wspaniale zbudowana, łagodna, z dziećmi chowana amstaffka Daisy ("Dejzi, zuby fe!"). Teraz są nowe, spotykają się w tych tunelach mimozowych, czasem warkną, ale walki nie ma, mijają się w mrożnej mgle, tak sobie chodzimy mimo, szadż na mimozach.




















3 komentarze:

  1. coraz piękniej piszesz. i zdjęcia jak zwykle przepiękne. dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  2. a czemu tam są ruskie bloki?
    Bo u nas to były, jak i w Legnicy, koszary, pierwsza linia frontu. A u was?
    I czy te ruskie bloki wciąż są przez Rosjan zamieszkane, te, co są zamieszkane?
    Moje dzikie pola były kiedyś piękną łąką, zmeliorowane i niekoszone zarosły trzciną, wiązówką, wierzbą, śmieci w nich co niemiara, ścieżki wyłożone dywanami, coby przejść na działki. Obraziłam się i nie chodzę, mam w głowie łąkę wciąż. Jakbym miała psa, to bym musiała, bo gdzie.

    OdpowiedzUsuń
  3. W ruskich blokach mieszkają pracownicy ambasady, ci pomniejsi, biura radcy handlowego i tacy tam różni, z obsługi różnych placówek rosyjskich. Jeden kompleks jest zamieszkany, drugi stoi pusty. I w tym drugim własnie coś się dzieje, nikt dokładnie nie wie, co.
    Moje dziekie pola miały część bardziej łąkową tam, gdzie została zbudowana ulica, reszta zarasta nawłocią, krzakami.

    OdpowiedzUsuń

jeśli komuś się chce, proszę o komentarz, będzie mi miło