Wychodzę z psem na spacer, sąsiad z parteru uchyla okno i woła:
- Sąsiadko! Sąsiadko!
Myślę - coś opowiedzieć chce, może się dowiem, kto w sąsiedztwie ostatnio się nachlał i latał bez gaci, albo co mu "ta-nie-powiem-kto-z-góry-bo-s
- Co tam słychać, panie Andrzeju?
- Normalnie szkoda gadać, sąsiadko.
Pauza, dramatyczne zawieszenie głosu, stopniowanie napięcia.
- NIC nie słychać!
w sumie, może to najgorsze, co może się nam przytrafić ;)
OdpowiedzUsuń